Bycie osoba konfrontacyjna - ROZPRAWKA z sama sobą (podtytuł dodany na końcu)

 Wybacz, ze bez polskich znaków. Czasem ten mój nowy komputer samodzielnie je wstawia, ale jeszcze nie rozkminilam jak to wygodnie robić na norweskim komputerze bez ciągłego zmieniania znaczenia liter pod różnymi klawiszami. 

Cel na 2023 rok. 

(rob notatki na bieżąco, uwaga, jest w chuj długo)

Usłyszałam takie zdanie w maju od Thomasa, Pana Syreny: Some people might see you as confrontational. I w tamtej chwili przyznałam mu racje. Tak, rzeczywiście, mogą, bo wiem, ze często mówię co myślę, co czasem nie podoba się ludziom. 

Dlaczego się nie podoba? 

Dlatego, ze im to nie pasuje, ze mówię co myślę? 

Bo maja święte prawo, by im to nie pasowało? 

Bo gdzie indziej maja większe problemy do rozwiązania? 

Bo nie chce im się akurat teraz w tej sytuacji mówić co myślą, więc się irytują, ze ja to robię? 

Bo nie widza problemu tam gdzie ja widzę, więc się dziwią, ze się odzywam?

Ile ludzi, tyle pewnie przyczyn. 

(dopisz proszę swoje)

Około lipca to zdanie zaczęło lekko bolec. Bo skutkiem bycia taka osoba jest fakt, ze robisz ludziom czasem niewygodnie w majtkach. Mówisz o rzeczach, które wola przemilczeć. Wiesz, ze na sali z 10 osobami, będzie może jedna, dwie, która podziela Twoje zdanie. Wielu leje na sytuacje, wielu nie chce się jej zmieniać. Wielu nie ma odwagi przyznać, ze myślą podobnie. Wielu w ogóle nie zauważy, ze coś jest nie tak. Wielu lubi, ze jest jak jest. 

No i tak w ogole, czy ja lubię w sobie to, ze mówię co myślę? 

Generalnie tak. 

Nie jest to droga usłaną sława i różami. 

Tak, bywa bardzo ciężko. Samotnie. 

Mówię czasem ostro, czasem kogoś ranie, czasem nie umiem powiedzieć tego jak czuje. Tak, jeszcze nie umiem rozmawiać bez przemocy, czasem moja komunikacja bywa przemocowa. 

(Pamiętasz rozmawiałyśmy o tym kiedyś, czy ja jestem konfliktowa)

Podsumowałam sobie osoby, z którymi w tym roku miałam jakieś konfrontacje, były to: 

1. Alan w pracy - subtelny mizoginizm - im bardziej i więcej czytam o tym czym to jest, im więcej się dowiaduje na temat nierówności płci w relacjach pracowniczych i w miejscach pracy, w ogóle w relacjach społecznych jako takich - tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze nie wyolbrzymiłam tej sprawy. 

2. Ola w pracy - sytuacja z intensywnymi rozmowami - wiele osób to widziało, tylko ja się odezwałam. 

3. Wiele mniejszych sytuacji w pracy, kiedy mówiłam np. do właścicielki, ze jesteśmy przeladowani  praca. 

4. Moja Landlorka kiedy kilka razy próbowała wmanipulować mnie w różne sytuacje i dawać rady, oferować rozwiązania, ale przez to całkowicie się wtryniac w moje życie. Ona tez często pyta mnie jak moje życie uczuciowe. Ostatnia z naszych wymian zdań dotyczyła tego, ze wolałabym, gdyby ludzie mnie o to nie pytali, bo ewidentnie jest to rzecz w moim życiu, której nie mam. Nie mam, jest to trudne społecznie i pewnie gdybym mogła to bym miała. Powiedziałam jej, ze chce się skupiać na tych relacjach i rzeczach, które są w moim życiu, a nie wiecznie gonić za czymś co wydaje mi się ze powinnam mieć, a tak naprawdę jest to usilna próba naprawienia siebie, próba dopasowania się do wzorca, który wedle standardów jest jedyny słuszny. Kiedy tak wiele innych rzeczy dobrze mi wychodzi, ja mam się skupić na tym, żeby mieć faceta i być w związku. 

(pomiędzy tym dużo różnego małego mówienia co myślę plus Andreas i różne z nim rozkminy, ale raczej nie stawianie granic, bo on niebardzo moje przekraczał. Jak już jedna *związkową* przekroczył, to się wycofał, gdzie pieprz rośnie hahaha) 

(tak, umiem się już śmiać z tej sytuacji)

5. Sytuacja ze środy - kolega Piotr, mąż mojej dobrej znajomej. Znamy się od jakiegoś roku, wiele razy mieliśmy fajne głębokie rozmowy. Bardzo cenie sobie, ze ich znam, bo wyglądają na taka pare, która się kocha, wspiera, mówi o uczuciach i jest otwarta na inność drugiego człowieka. Mówiłam im to zreszta. 

Piotr stosuje według mnie intensywny reżim żywieniowy i monodiety. Jest to ekstremalne. Sugeruje się popularnym w social mediach pisarzem, który praktykuje medycynę bez licencji. Piotr jest dosyć alternatywny, ale bardzo lubię jego inność (anioły, kosmici, teorie spiskowe, anty szczepionki, wiara w energię i wibracje). Cenie sobie, ze pare razy mnie skonfrontowal z różnymi sprawami i fajnie wsparł przy innych okazjach. 

U Piotra zaczęłam dostrzegać różne sygnały, które wskazują na syndrom ratownika, Boga, superczlowieka. Sama mam takie zaciągi, kiedyś miałam okropnie potężne (tzw. uduchowione ego). Nie takie, ze ktoś się mnie pyta o radę, ale takie, ze głoszę wszem i wobec swoje prawdy, brakuje mi tylko skrzynki na ziemniaki i stania na skwerze. Takie, ze daje rady nieproszona, prawie zawsze, prawie wszystkim, nie umiem z nikim być w trudnej sytuacji, od razu muszę ja naprawiać, BO JA PRZECIEZ WIEM JAK TO ZROBIC. 

Signaly: 

- wpłatal często w rozmowę różne aspekty swoich przekonań i delikatnie sugerował różne rozwiązania 

- ja jestem entuzjastycznie na niego nastawiona, bo lubię odmienność, lubię inność, lubię osoby dziwne, odstające, lubię myślicieli, lubię wrażliwców, lubię outsiderów, lubię tez zwykłych ludzi przez tym wszystkim (bo czymże my wszyscy jesteśmy jeśli nie zwykłymi ludźmi z różnie rozbudowanymi etykietkami)

- w tym roku trzy razy wyraźnie sugerował, ze powinnam coś zrobić - dwa razy było to wezwanie do tej diety a raz wezwanie do nie szczepienia się druga dawka. 

(bo podobno takie dostawał sygnały, ze ja mogę nie mieć wystarczających informacji, on je ma, ze moje zdrowie jest słabe i ta dieta to rozwiąże). 

Piotr chce, żeby otaczający go ludzie byli do niego podobni. Piotr nie chce być sam w tym co robi, chce by byli podobni do niego w jego otoczeniu. Piotr bardzo troszczy się o ludzi. W niełatwy sposób nauczyłam się, ze nie da się zmienić ludzi do okola siebie. Można zmienić otoczenie, zmienić osoby, którymi się otaczamy. Można stawiać swoje granice, ale nikogo na sile do niczego nie przekonamy. Można troszczyć się o ludzi, ale nie można swojej troski przemieniać w mentoring (jeśli ktoś tego nie chce). 

Piotrowi napisałam tydzień temu, ze nie chce, by mi proponował rozwiązania. 

Powiedziałam to na żywo kilka dni później, nie przyjął tego za dobrze, nie było kłótni, ale chyba go to zabolało. Nie skomentował. 

Nie powiedziałam Piotrowi, ze ja nie potrzebuje mentora, terapeuty, nauczyciela, dietetyka, wybawcy. Potrzebuje znajomego, przyjaciela. 

Nie powiedziałam Piotrowi, ze największym wsparciem dla mnie jest, kiedy ktoś po prostu akceptuje mnie taka jaka jestem. Tak, może mnie konfrontować, jeśli mówię jakiś totalny bullshit. A nawet powinien to robic. 

Wiadomości w stylu *słyszałem, ze się zle czułaś, pamiętaj, mam tutaj takie i takie rozwiązania* - Nie dziękuję. 

Wiadomości w stylu *słyszałem, ze się złe czułaś, byłaś na zwolnieniu, może chcesz do nas wpaść pogadać - Tak, proszę bardzo. 

Takiej wiadomości nie było. 

***

Zapytałam koleżanki z pracy, czy sama kiedykolwiek była w podobnej sytuacji, kiedy musiała z kimś ustalić jakaś granice, powiedziałam jej o sytuacji z Piotrem. Koleżanka przynajmniej raz w tygodniu rozmawia do mnie o tym jak się inni zachowują. Bardzo lubię z nią pracować i bardzo ja cenie. To co robi, to nie jest obgadywanie (już wiem, ze dzielenie się tym, jak na nas wpływają zachowania innych nie jest obgadywaniem), ale czasem rzuca uwagi w stylu *she takes stuff too personally*, *they talk a lot* (wszystkie przyczyny moich dotychczasowych trudnych rozmów w pracy, które miałam ona tez zauważała, wywracała oczami nawet czasem - bez mojej pierwszej inicjatywy - jak pewne sytuacje się pojawiały). Ale nigdy tego wprost nie powie tym ludziom. Chodzi z nimi na piwo, umawiają się na siłownię. Możliwe, ze jej to nie przeszkadza (wiem, ze kilka razy przeszkadzało). A mnie jak przeszkadza to powiem. Na piwo tez bym z nimi poszła, ale jakoś bedac z kolegami z pracy przez 8 godzin nie chce mi się już z nimi gadać po pracy. No ale jednak trochę im zazdroszczę tego, ze sobie chodzą, chciałabym sobie z kimś chodzić, ale raczej niekoniecznie z nimi. Niekoniecznie do głośnych miejsc. Ale miło byłoby gdyby kiedyś w ogóle zapytali czy chce iść. Może ja nie zauważam, ze mnie zapraszają do grona, bo z góry zakładam, ze mi takie grono nie pasuje? 

Moze ja się już nachodziłam na te piwa po pracy w środku tygodnia i stawiam teraz na jakość relacji niż na ich ilość i intensywność? 

***

Chciałabym wierzyc, ze stawianie granic, konfrontacje to jest coś, co bezpiecznie możemy wszyscy robić. Nie chce czuć się jak odludek, nie chce myśleć, ze ludzkość musi dojrzeć do szczerości, ze jestem lepsza od innych, ze jestem na wyższym poziomie świadomości, bo umiem powiedzieć co myślę. To jest bardzo zgubne. Stawia mnie na pozycji wyższości. Tak, może umiem więcej w tym temacie, może umiem inaczej. Ale niekoniecznie chciałabym się wywyższać z tego powodu i pysznic. Baaaaaardzo wiele razy nie mówię co myślę, zagryzam zeby, przemilczam, sytuacja się sama zmienia, ja nie muszę mieć nad wszystkim kontroli. No i niestety czasem mówię hasła w stylu *czasem widzę ludzi, którzy JESZCZE to i tamto robią*. 

No tak, bo ja Justynka wiem, jak powinni już robić, albo nie powinni. 

No dobra, troche tam wiem, trochę bardzo jeszcze nie wiem. 

Na koniec takie issues: 

- czy ja myślę, ze niewystarczająco mówię co myślę / za dużo mówię co myślę , bo mam zakorzenione, ze cokolwiek nie robię, to jestem niewystarczająca, nie taka jak trzeba, no bo przecież jestem kobieta / trauma dziecięca / DDA (odpowiednie skreślić lub dopisać)?

- czy fakt, ze rozmkiniam co się teraz dzieje, te sytuacje, to jest dowód na to, ze nie jestem socjopatka i chce zrozumieć różne mechanizmy, chce poznać dlaczego ja tak, a inni inaczej? 

- czy to jest kolejny etap indywiduacji / rozwijania tożsamości / dojrzewania, fakt rozkmininania granic własnych i innych ludzi?

- czy może te wszystkie dynamiki i relacyjność fajna, mniej fajna, łatwiejsza, mniej łatwa, to wszystko po prostu część życia i część naszej powolnej gatunkowej ewolucji? (nie zakładam tutaj, ze ja ewoluuje lepiej, szybciej, ale ze jestem kropelka w oceanie ewolucji człowieka, mam swoje miejsce, podobnie jak Alany, Piotry, Stasie i Erazmy). 

(dopisz proszę swoje pytaniownioski)


***

Siadlam do tego w końcu, tak długo nie pisałam, ze zrobiło się z tego długie pisanie. 


Napisz co w Tobie o Tobie w Tym wszystkim :) 

Dziekuje, ze czytasz. 

Komentarze

Popularne posty