Bycie konfrontacyjną - moja odpowiedź

 Zaczęłam pisać komentarz do Twojego ostatniego wpisu, ale tak się rozpisałam, że wklejam go jako osobny post poniżej :)


Mówienie to co myślisz nie podoba się ludziom z tych powodów co podałaś, dopisałabym jeszcze, że często w ten sposób pokazujesz jakąś niewygodną prawdę, burzysz spokój, takie słowa mogą być jakimś wezwaniem do działania (chociażby do zastanowienia). A ludzie nie lubią jak bez uzgodnienia z nimi burzysz spokój, wzywasz do reakcji i pokazujesz (potencjalne) braki. Ale i Ty oczekujesz czegoś od nich – tego, że (tu zgaduję, popraw jeśli się mylę) przyznają Ci rację, zareagują w sposób który uszanuje Twoje zdanie. Może na jakimś meta poziomie macie podobne oczekiwania? Znając Ciebie odnosisz się z szacunkiem i empatią do innych. Mam wrażenie ostatnio, że gdzieś Ci się ten wkurw już ulewa, coraz lepiej potrafisz go pokazać innym, może częściej niż inni. Czujesz tą jego buzującą energię w środku i może obawiasz się, że wybuchnie któregoś dnia jak wulkan i pozostawi Cię samą?

Może pomyśl o tym jak o energii, którą gromadzisz w akumulatorze swoim wewnętrznym 😊. Możesz jej użyć do jakiejś podróży – pytanie tylko którą podróż zasilisz tą energią?

Czuję, że pod tym wszystkim jest potrzeba przynależności i lęk przed tym, że zostaniesz sama jeśli będziesz mówić co myślisz. I też ogromna odwaga, że mimo wszystko to robisz. Nie każdy to potrafi. Szczerze mówiąc mało kto. Jestem w 100% pewna, że jeśli będziesz to kontynuować to nigdy nie zostaniesz sama a im bardziej będziesz pewna w tym co mówisz, tym częściej będziesz przyciągać podobnie myślących ludzi. I jestem też przekonana, że Twoja reakcja jest ZAWSZE adekwatna do czyjegoś poziomu energii, przemocy, wkurwu, złamania zasad, subtelnych manipulacji, mizoginizmu. Z każdym kolejnym zdaniem wypowiedzianym ćwiczysz ten mięsień. To jak trening. Latami nikt Cię tego nie uczył, dlatego tak długo trwa dojście do wprawy w stawaniu po swojej stronie bez obawy przed odrzuceniem.

I super jest też to, że Ty podejmujesz z nimi wszystkimi dialog, prosto ale i stanowczo tłumaczysz swoją perspektywę. Nie odrzucasz ich i ich sposobów myślenia. A tacy ludzie jak Alan, landlorka, właścicielka czy podobni zawsze już będą się pojawiać.

Masz już w sobie tą otwartość o której pisałaś, pozostaje tylko ją pielęgnować jak piękny kwiat :).

 

Btw. nie czuję od Ciebiew stosunku do mnie tego co piszesz o radzeniu, syndromu ratownika itp.

Ostatnio sobie myślę, że ja mega jestem wyczulona na najdrobniejsze sygnały tego, że ktoś mi mówi co mam robić. Normalnie przy najdelikatniejszym nastraszam się jak jeż czy kot. I pojawia mi się irytacja, że znowu ktoś to robi, że Jezu ile to jeszcze będzie trwało. Ostatnio miałam taką myśl, że to się nigdy nie skończy, że zawsze będą tacy ludzie. I że może oczekuję od innych jakiejś niemożliwej do osiągnięcia hiper empatii itp. Czuję, że mogę Jej oczekiwać od bliskich osób, rodziny czy przyjaciół ale dalszych znajomych czy nieznajomych – no właśnie? Mam dużo oczekiwań wobec innych świata, oczekuję, że autobus będzie na czas, że jedzenie, które przygotuję będzie dobre, że ktoś będzie dla mnie miły, albo że będzie pamiętał żeby zapytać jak mi poszły warsztaty. Jak tak o tym myślałam to poczułam ogromny ciężar tych oczekiwań moich..

 

Co do tego co piszesz o Piotrze – przebija mi tu taka chęć pozostania w swojej bańce i że współcześnie takie pozostawanie w tych bańkach może jest już ostatnim bastionem bezpieczeństwa? I dlatego tak ludzie się boją wyjść poza? Ale to już chyba inna historia.

 

Totalnie czuję ten wątek, że można się poczuć lepszym, bardziej „dojrzałym”, na „wyższym” poziomie świadomości. Ale zgadzam się z Tobą, że to jest zgubne i niebezpieczne. Razi mnie też, jak ktoś „oświecony” tak wprost ocenia stan rozwoju innych. Mam takiego wuja, od wielu lat w AA, niepijący alkoholik, jest już sponsorem innych, wspiera rozwój różnych członków naszej rodziny. Jak teraz byłam u Babci to spędziłam z Nim kilka dni (On mieszka w UK na stałe). I czułam się przy Nim spięta, taka wiesz „mała”, że On już taki świadomy i jakby „większy”. Czasem taki specyficznym tonem mówił z lekceważeniem o tym, że wszystkie książki rozwojowe to bulshit, tak jakby tylko Jego droga i sposób były jedynymi działającymi. Może i to prawda, ale ten ton wyższości mnie mocno zastanowił. Ale też widzę ile ciekawych impulsów rozwojowych mi wrzucił. I że ja może mam oczekiwanie, że będzie w tej swojej samoświadomości idealny i bez skazy. A przecież nie ma takich ludzi.


Kilka tygodni temu powiesiłam sobie nad biurkiem taki paradygmat Zen: „Przestań o tym myśleć i mówić, a będziesz w stanie wiedzieć wszystko”. Żaliłam się temu Wujowi z UK na zachowania Babci, powiedział (już bez tonu wyższości), że przyjdzie taki moment kiedy zapytana o zachowania Babci odpowiem inaczej. Nie długą opowieścią o obieraczce do ziemniaków i pytaniu mnie czemu nie szukam partnera, tylko może odpowiem wtedy coś z przymrużeniem oka w stylu: „U Babci wszystko po staremu ;) ). Mam nadzieję, że tak będzie.

Komentarze

Popularne posty