Jestem w szponach nałogu.

Nałogu serialowego.

W przebłysku wolności mówię sobie, że dam radę, że nie włączę kolejnego odcinka.

I włączam.

Ratuje mnie ładna pogoda, ale też nie zawsze.

Jak co roku, depresja zakrada się, rozwala cały mój system życiowy, na kilka tygodni lub miesięcy zmiata mnie z powierzchni ziemi.

Myślę – nic się nie liczę – bo nie umiem sobie z nią poradzić.

Nie robię wystarczająco, nie staram się, sama to sprowadziłam na siebie.

Przecież gdybym medytowała / dobrze się odżywiała / robiła ćwiczenia / ciężko pracowała – wszystko byłoby dobrze.

Skoro nie jest, znaczy, że nie robię wystarczająco.

Tylu ludzi jest dziećmi alkoholików i wydaje się, że dają sobie radę.

Tylu ludzi spotkało cierpienie, a jakoś idą przez życie.

A tylko ja nie.

W mojej głowie najgorszy krytyk siedzi, co jakiś czas musi zburzyć ten domek z kart, który sobie układam pieczołowicie.

Za każdym razem inny, za każdym razem ciekawy, za każdym razem na pewno tym razem ostateczny, domek, zamieni się w mur i beton.

I zdmuchuje go jakieś wydarzenie, zmęczenie, rozstanie.

I wstyd, że nie umiałam sobie z tym poradzić. 

Po raz kolejny. 

Komentarze

  1. Kochana, dopiero teraz zobaczyłam też drugi Twój post! Patrząc z mojej perspektywy myślę, że radzisz sobie świetnie - bo umiałaś sobie dać ten czas przerwy, pójść do lekarza a nie pracować ze strachu przed opinią szefa o dłuższym zwolnieniu, mniejszymi zarobkami i innymi strachami. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, mówiła mi, że fajnie sobie radzę z kryzysem i że idą zmiany na lepsze u mnie. A ja sobie pomyślałam, że teraz z perspektywy kryzys = zmiana na lepsze. Ale będąc w środku najgorszej fazy kryzysu myślałam, że to będzie moja rzeczywistość na długo. Ale to nigdy nie jest prawdą, bo wszystko mija, mijają lub zmieniają się miłości i przyjaźnie i tak samo jest z kryzysami, chorobami. Bejbe masz w sobie światło! A bez ciemności nie widać gwiazd.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty